Recenzja: "Ja, anielica" Katarzyna Berenika Miszczuk

by - 17:07

„ Beleth, Azazel, Kleopatra i Śmierć znani z powieści Ja, diablica powracają! A to oznacza, że już nikt nie będzie się nudził.
W życiu Wiktorii ponownie zjawia się przystojny diabeł. Rozbija jej związek z Piotrem i ma nietypową prośbę- chce odzyskać swoje anielskie skrzydła. Czy dziewczynie uda się zwrócić złotookiemu Belethowi marzenia? Przed Wiktorią stają naprawdę trudne wybory- bo z jednej strony zabiegający o jej miłość śmiertelnik, a z drugiej… no właśnie, diabelnie przystojny upadły anioł. W dodatku akcja przeniesie się do nieba. A tam pojawią się kolejni bohaterowie- zabawne putta, podstępny Moroni, rodzice Wiktorii i oczywiście syn szefa, jeżdżący najnowszym maserati…
Nieprzyzwoicie zabawna książka o niebiańsko-piekielnej rzeczywistości. Do diabła- to trzeba przeczytać!”

Kolejna część trylogii autorstwa Katarzyny Miszczuk. Nieprzyzwoicie dobrze bawiłam się przy tej książce i co jakiś czas wybuchałam głośnym śmiechem, przez co inny domownicy pomyśleli, że zwariowałam. Ale cóż.. takie życie. Po raz kolejny autorka mnie zaskoczyła, ponieważ styl, którym pisze jest niesamowity. Z lekką nutą humoru oraz grozy. Muszę powiedzieć, że długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki, ale wreszcie się zmobilizowałam i podjęłam najlepszą decyzję jaka mogła być. Słyszałam różne opinie na temat tej książki, jednak ja mogę Wam ją szczerze polecić, bo będziecie się piekielnie dobrze bawić. Oczywiście kocham w tej powieści, różne takie wstawki.

Tym razem akcja powieści rozgrywa się w niebie. Możemy poznać niebiańskie zwyczaje oraz wygląd ich pięknego miasta. U nich wszystko jest złoto-białe oraz niebieskie. Jednak zanim tam nasi bohaterzy się pojawiają Beleth podstępem daje Wiktorii do zjedzenia jabłko z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Niestety przez przypadek Piotrek, chłopak Wiktorii zjada też owoc. Po tym zdarzeniu poukładane i spokojne życie studentki wywraca się do góry nogami. Gdy trafia do Nieba poznaje nowe osoby oraz spotyka się z rodzicami. Jednak ta sielanka nie trwa długo, gdy na horyzont wychodzi anioł Moroni lub jak to woli Poronioni Moroni , przezwisko nadane prze Azazela. Beleth, również dla Piotra wymyślił przezwisko, a mianowicie – rycerzyk. Do końca książki ten pseudonim rozbawiał mnie do łez. Także Lucek pokazał swoją żartobliwą stronę i to jak zwracał się do Archanioła Gabriela, rozwaliło mnie na łopatki. Do tej pory nie mogę się pozbierać.

W tym tomie przybyło tyle bohaterów, że nie wiem, od którego zacząć. Może od rodziców. Rodzice, jak rodzice byli opiekuńczy, ale też nie owijali w bawełnę. Jak się okazuje obserwowali Wiki przez okienko. Też mieli dla niej zarezerwowane zdrobnienie, a brzmiało one Wikcia. Słodkie, prawda? Również, kochani, rodzice nie są zadowoleni, że ich córka prowadza się z diabłami. Chociaż kto nie byłby zły. Pojawił się też Moroni, który nieźle namieszała w życiu Wikci. Można powiedzieć, że był tu czarnym, stuprocentowym, charakterem. Miał iście diabelski plan, mimo że był aniołem. Była również wcześniej niewspomniana Phylis, nowa diablica w piekle. Od pierwszego spotkania z Wiktorią dziewczyny się nie lubiły.  Ja też szczerze mówiąc nie polubiłam tej jędzy. Taka była jej nieszczęsna rola i na koniec wcale dobrze nie wypadła.

Czas na finał!!!! Jak zwykle powiem, że było wiele zwrotów akcji, ale też wiele śmiechu. Do tej pory śmieje się z tego co powiedział Lucyfer do Gabriela. Nie mogę po prostu. Sami musicie się przekonać co to takiego było, że ja do tej pory nie mogę się pozbierać. Mam nadzieje, że recenzja przypadła Wam do gustu. Proszę Was o mnóóóóstwo komentarzy, które mnie jeszcze bardziej motywują.

Tytuł: Ja, anielica
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Seria: Wiktoria Biankowska tom 2
Wydawnictwo: WAB
Ilość stron: 384
Ocena: 10/10
Autorka recenzji: Hayles

You May Also Like

1 komentarze

  1. Mnie ta książka niesamowicie znudziła. I wciąż się zastanawiam gdzie tu humor i dobra zabawa. Weronika jest tak przewidywalna jak to, że po dniu nadchodzi noc. I tak ogólnie, jest wkurzająca.
    Syndrom sztokholmski... może i tak, ale nadal mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń