Kahlen to syrena, która musi być posłuszna rozkazom wydawanym jej przez Ocean. Jej głos, odbierający rozsądek i budzący pragnienia się rzucenia w morską toń, jest śmiertelnie groźny dla ludzi. Akinli to zwyczajny chłopak - pełen ciepła, przystojny chłopak, dokładnie taki, o jakim od dawna marzy Kahlen. Jeśli się w nim zakocha, narazi ich oboje na ogromne niebezpieczeństwo... ale nie jest w stanie wytrzymać rozłąki. Czy zaryzykuje wszystko, by pójść za głosem serca?" Źródło
Kierę Cass poznałam dzięki jej popularnej serii Rywalki, które pokochałam z całego serca. Była to słodka i dość naiwna historia, ale za to dobrze poprowadzona. Dlatego sięgając po Syrenę, czyli debiut autorki, spodziewałam się magicznej historii. Niestety zostałam bardzo negatywnie zaskoczona.
Największą bolączką książki jest właśnie nasza tytułowa syrena. Kahlen jest po prostu tak niemrawa i beznamiętna, że nie dba się o nią przez całą książkę. Czasem miałam ochotę trzepnąć ją, żeby się wreszcie ogarnęła. No i niestety nie wierzę w bezgraniczną miłość do osoby, którą się raz widziało na plaży.
To nas kieruje do kolejnego negatywu, czyli akcji. Była ona tak do bólu przewidywalna, że już na samym początku zgadłam, co się na stanie na końcu. Tak samo ciężko było mi się wgryźć w fabułę, czym byłam bardzo zaskoczona. Do tej pory pamiętam, jak połykałam po kolei wszystkie tomy Rywalek. Tu tymczasem ból zadawało mi przeczytanie jednej strony.
Zdziwiłam się też, bo styl pisania Kiery Cass był taki nijaki i kompletnie nie przypominał mi tego, co przeczytałam w Rywalkach. To pokazuje też, jak bardzo ona rozwinęła swój warsztat pisarski, za co szczerze dziękuję. A żeby nie było, że tylko narzekam to uważam, że Aisling, czyli jedna z syren, miała dobrze zarysowaną historię i zaskoczyła mnie.
Jak już wspomniałam zakończenie odgadłam, zanim książka się na dobre rozpoczęła. Syrena miała duży potencjał i mogła być lekką, ale dobrą powieścią. Niestety wiele niedociągnięć sprawiło, że książka ciągnęła się jak flaki z olejem. Po tej pozycji od razu trzeba jeszcze raz przeczytać , żeby przypomnieć sobie że Kiera Cass potrafi świetnie pisać.
Tytuł: Syrena
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 392
Ocena: 3.5/10
Autorka recenzji: Hayles
12 komentarze
Szkoda, że powieść okazała się słaba. Mi samej podobała się seria Rywalki (w sumie tylko pierwsze trzy tomy) Kiery Cass. Myślałam, że tę książkę utrzyma na podobnym poziomie...
OdpowiedzUsuń"Syrena" jest debiutem Kiery Cass, dlatego jest taka wielka różnica pomiędzy nią, a "Rywalkami" ;)
UsuńKsiążka zupełnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńW tym wypadku to chyba dobrze :D
UsuńA mnie się podobała - pamiętam, że zakończenie mnie wzruszyło, chociaż czytałam tę książkę tak dawno temu, że już nawet nie pamiętam jak się skończyła. xD No i okładka jest śliczna. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
http://recenzjeklaudii.blogspot.com/2018/04/trzy-i-po-sekundy-amanda-prowse-opinia.html
Zgadzam się okładka jest śliczna, jednak dla mnie jej wnętrze już nie tak bardzo. :)
UsuńMiałam to czytać, ale po paru pierwszych stronach uznałam, że ja wiem o czym to jest i nie czuje takiej potrzeby xD
OdpowiedzUsuńJa postanowiłam zmęczyć do końca książkę, żeby zobaczyć chociaż jeden pozytyw XD
UsuńFabuła mnie zaintrygowała, jednak po tej recenzji raczej nie przeczytam tej książki.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Szczerze to szkoda na nią czasu :(
UsuńZdecydowanie będę stronić od tej książki. Pewnie bym się tylko zirytowała i wynudziła, czytając ją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
Dokładnie opisałaś moje uczucia, jak czytałam "Syrenę" ;)
Usuń