Recenzja: "Dziewczyna, którą Kochały Pioruny" Jennifer Bosworth

by - 20:05

źródło
„Mia Pierce to dziewczyna, którą kochają pioruny. Los Angeles jest jednym z niewielu miejsc, gdzie czuje się bezpieczna. Do czasu gdy trzęsienie ziemi niszczy miasto. Wokół panuje chaos. Plaże zmieniają się w gigantyczne wioski namiotów. Śródmieście jest rumowiskiem. Nocami w opuszczonych budynkach odbywaj się dzikie imprezy. Ich uczestników przyciąga w ruiny moc, której nie potrafią się oprze. Dwie walczące za sobą sekty gromadzące coraz więcej wyznawców. I obie widza w Mii klucz do wypełnienia dwóch apokaliptycznych proroctw… Tajemniczy Jeremy obiecuje ją chronić, lecz czy jest tym, za kogo się podaje? Mia nie jest tego pewna. Wie tylko, że jego dotyk jest bardziej elektryzujący niż uderzenie pioruna…” źródło

Już od opisu miałam przeczucie, że ta książka naprawdę będzie mi się podobać. I nie pomyliłam się. Niby wszystkie elementy tej książki już znamy, ponieważ ile razy spotykamy się w post apokaliptycznym świecie. Dość często. W jednej książce są , w innej magiczna bariera. Dla nas są to bardzo znane światy. Jednak w tej książce było coś innego. Nie spotkałam się z inną powieścią, która by w taki sposób opowiadała historię.

Na początku książka mnie nie wciągnęła po prostu ją sobie poczytywałam. Dopiero kiedy nie mogłam spać sięgnęłam po nią i jakby piorun strzelił w tą książkę, akcja tak wystrzeliła. Jakby ten początek to była tylko cisza przed długą i niedającej spokój burzą. Z każdą stroną czułam, że nie mogę nic innego robić, ponieważ chciałam się dowiedzieć co się dalej stanie. Od dawna nie spotkałam się z przyjemną książką i zdecydowanie nadaje się na leniwe popołudnie lub nieprzespaną noc.

Język, którym piszę autorka nie jest skomplikowany, ale też nie za prosty albo za bardzo zagmatwany. Jest dla mnie bardzo przystępny i chciałabym, żeby było więcej takich książek. Sama autorka jest z zawodu scenarzystką filmową, więc stworzyła idealny świat do wyobrażenia. Nie ma się z tym żadnych kłopotów, wszystko jest tak opisane. Książka nadaje się idealnie do sfilmowania.

źródło
Głównie społeczeństwo dzieli się na dwie grupy. Wyznawców, zwolenników Proroka i Tropicieli, ludzi którzy nie wierzą w ani jedno słowo Proroka i chcą go obalić i starać się, żeby nastąpił spokój po trzęsieniu. Tropiciele to ludzie z Iskrą, ludzie, którzy mają moc i starają się, żeby Mia do nich dołączyła i zniszczyła nikczemny plan Proroka. Wyznawcy to osoby, które wierzą w każde słowo swojego przywódcy. Ci, którzy nie wierzą w Proroka uważają go za oszusta, ale jak mógł przewidzieć trzęsienie ziemi na chwile przed jego początkiem?

Mia Price jest główną bohaterką oraz narratorką powieści. Jest też tytułową Dziewczyną, którą kochały pioruny. Mia została trafiona piorunem z paręnaście razy i dalej żyje. Przy każdej zbliżającej się burzy czuje ją całą sobą i ma nadzieję, że kolejny raz trafi ją piorun. Dziewczyna jest rezolutna i cały czas trzeźwo myśli za co ją pokochałam, bo nie przypominała mi lekkomyślnych dziewcząt, które czekają na uratowanie z opresji. To ona po trzęsieniu w LA zajęła się młodszym bratem i matką, która po tym zdarzeniu sfiksowała.

Jeremy to niby postać z pierwszego planu, ale też nie pojawia się tak często. Więcej o nim Mia myśli. Pewnie większość osób wie co się pomiędzy nimi wydarzy i muszę powiedzieć nie było to jakieś specjalne i niesamowite. Bardzo oklepane. Sam Jeremy był po prostu kolejnym tajemniczym gościem, ale ja nie rozwikłałam jego sekretu zanim on powiedział o tym.

Podsumowując książka jest fajna lekka, ale i zdumiewająca. Ma parę niedociągnięć, ale na pierwszą książkę pani Jennifer Bosworth jestem pod wrażeniem. Polecam ją i mam nadzieję, że książka spodoba się, a osoby, które już tą pozycje przeczytały, niech podzielą się swoimi wrażeniami w komentarzach.

Tytuł: Dziewczyna, którą Kochały Pioruny
Autor: Jennifer Bosworth
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 368
Ocena: 9/10

Autorka recenzji: Hayles

You May Also Like

0 komentarze