Recenzja: "Dziewczyny z Hex Hall. Zaklęcie wiążące (Spellbound) Rachel Hawkins
W
tym czasie kiedy Sophie Marcer zaczęła akceptować swoje nadzwyczajne, magiczne
moce jako demon, rada Prodigium odebrała jej je. Teraz Sophie jest bezbronna,
samotna i na łasce jej zaprzysięgłych wrogów- Brannicków, rodziny wojowniczych
kobiet, które polują na Prodigium. Przynajmniej tak myśli Sophie, do czasy
kiedy dokonuje zaskakującego odkrycia. Brannickowie wiedzą, że nadchodzi epicka
wojna , i wierzą że Sophie jako jedyna jest dostatecznie silna do zatrzymania końca
świata. Ale bez swojej magii, Sophie nie jest tego taka pewna. Czy uda jej się
odzyskać swoje moce zanim będzie za późno?
Jak tam u Was tuż po świętach? Mam nadzieję, że mieliście
okazję trochę poczytać tak jak ja :) Na początku muszę Was przeprosić za to
moje lekkie zamieszanie z kolejnością czytanych książek. Wiem, że aktualnie
napisane jest, że czytam Zwiadowców i to ich powinnam teraz zrecenzować, ale
jak tylko udało mi się zdobyć trzecią, finałową część trylogii Hex Hall nie
mogłam nie zabrać się za jej czytanie. Mogę jedynie usprawiedliwić się tak, że
jak zapewne wszyscy fani tej serii wiedzą, ta oto powieść z niewiadomych
powodów nie została wydana w Polsce, dlatego też zdobycie jej to dla mnie
szczególny sukces. A teraz pozwólcie, że przejdę już do recenzji.
Drugi tom trylogii Hex Hall zakończył się niestety
niespodziewanie i w samym środku największej akcji. Ostatnie zdanie mówi o tym,
że Sophie przekroczyła próg Itineris - magicznego portalu, który miał ją
przenieść do sióstr Brannick.
Trzecia część rozpoczyna się dosłownie jak Sophie kończy
swoją podróż i trafia na posesję należącą do Brannick. To tu zaczynają się
toczyć dalsze losy naszej bohaterki. Razem z nią poznajemy nowe postacie w
książce - Ashlinn, Finley i Izzy Brannick. Tu przy okazji mogę dodać, że dosyć
niedawno Rachel Hawkins napisała i wydała już książkę, w której główną
bohaterką jest Izzy. Nosi ona tytuł School Spirits (Szkolne upiory) i mogę Was
uprzedzić, że raczej zamierzam ją przeczytać.
Wracając do głównego wątku z tych trzech postaci to właśnie
Izzy polubiłam najbardziej, dlatego cieszę się, że wyszła o niej powieść,
najprawdopodobniej pierwsza część trylogii.
Dodatkowo też mamy okazję poznać Torin - uwięzionego w
lustrze, maga widzącego przyszłość. Przebywa on u sióstr Brannick, gdzie Sophie
ma okazję osobiście go zobaczyć. Czarnoksiężnik jest sympatyczną, trochę
zagadkową postacią. Szczerze mówiąc wzbudził on moją sympatię i radowały mnie
fragmenty książki z jego udziałem.
Recenzując dalej, jak zwykle nic nie jest takie proste w życiu
naszej Sophie. Dziewczyna dowiaduje się różnych nowych niespodziewanych rzeczy.
Mimo, wielkiego chaosu, powoli wszystko zaczyna się szczęśliwie układać w jej
życiu. W tym momencie właśnie akcja nabiera zawrotnego tempa kończąc pierwszą
część (ponieważ cała powieść podzielona jest na trzy części), finałowego tomu
Dziewczyn z Hex Hall.
Nie chcąc zdradzać co konkretnie działo się dalej, mogę
tylko rzec, że wszystko nabierało konkretnego tempa akcji. Uchylę tylko rąbka
tajemnicy, że w końcu dowiadujemy się czegoś o rodzinie i prawdziwym imieniu i
nazwisku Archera Crossa - ukochanego Sophii. Gdybym coś więcej teraz napisała,
to bym zdradziła najważniejsze wydarzenia książki, a tego wiele osób zapewne mogło
by mi nie wybaczyć.
Zakończenie powieści bardzo mi się podobało. Nie było w stu
procentach szczęśliwe, ponieważ miało bardzo wzruszający moment, w którym
uroniłam parę łez, ale z pewnością zasługuje na złoty medal. Dlaczego można je tak
wyróżnić? Otóż nie raz spotkałam się już z fantastyczną trylogią, którą właśnie
trochę psuł na siłę wymuszany, przesadny happy end. Tu tak nie było, dlatego
też spokojnie mogę pochwalić koniec tej książki.
Tytuł: Dziewczyny z Hex Hall. Zaklęcie wiążące (Spellbound)Autor: Rachel Hawkins
Seria: Hex Hall
Wydawnictwo: Hyperion Books
Ilość stron: 360
Ocena: 10/10
Autorka recenzji: Alice
14 komentarze