"Już tylko dni dzielą Morgaratha od wtargnięcia na ziemie królestwa Araluenu. Król Duncan wysyła zwiadowcę Gilana, młodego Willa i jego przyjaciela Horace'a z poselstwem do sprzymierzonej Celtii. Ale przygraniczne wioski Celtii pogrążone są w ciszy ... Wyglądają jak wymarłe. Spotkana przypadkowo dziewczyna o imieniu Evanlyn wyjaśnia, że mieszkańcy krainy uszli w głąb lądu, ratując się przed napaścią wargalów. Araluen nie ma co liczyć na pomoc. Całe szczęście, że pomiędzy nim, a Górami Nocy i Mgieł rozpościera się przepastna Rozpadlina."
Druga część ponadczasowej serii Zwiadowcy już za mną. Wspaniale napisana książka nie gorsza od poprzedniego tomu. Nawet mogę stwierdzić, że dużo lepsza.
Główny bohater Will, jako uczeń, aby zostać pełnoprawnym zwiadowcą dalej zgłębia tajniki sztuki tego zawodu. Musi cały czas ćwiczyć umiejętności: strzelania z łuku, jeździectwa, cichego poruszania się, ogólnie bycia niewidocznym dla innych. Jednak na tym nie kończy się życie nastolatka. W tej części ma okazję wykazać się i zaprezentować to co już wyćwiczył. Wyrusza w podróż do Celtii z przesympatycznym zwiadowcą Gilanem i z przyjacielem Horacym, który jest jedną z najbardziej zabawnych i moich ulubionych postaci w książce. Tempo akcji się rozwija, gdyż poznajemy nową bohaterkę książki - Evanlyn. Bardzo ciekawa i tajemnicza postać można powiedzieć, że wprowadzi lekki zamęt. W tym właśnie momencie muszę pogratulować autorowi książki - Johnowi Flanaganowi znakomitego pomysłu na dalszą kontynuację powieści, ponieważ dalsze losy bohaterów sprawiają, że tę książkę po prostu ubóstwiam. Celowo nie napiszę co było dalej aby, po tej recenzji zostawić lekki niedosyt po to by zachęcić jak najwięcej osób do zabrania się za czytanie serii Zwiadowcy.
Ocena: 10/10
Główny bohater Will, jako uczeń, aby zostać pełnoprawnym zwiadowcą dalej zgłębia tajniki sztuki tego zawodu. Musi cały czas ćwiczyć umiejętności: strzelania z łuku, jeździectwa, cichego poruszania się, ogólnie bycia niewidocznym dla innych. Jednak na tym nie kończy się życie nastolatka. W tej części ma okazję wykazać się i zaprezentować to co już wyćwiczył. Wyrusza w podróż do Celtii z przesympatycznym zwiadowcą Gilanem i z przyjacielem Horacym, który jest jedną z najbardziej zabawnych i moich ulubionych postaci w książce. Tempo akcji się rozwija, gdyż poznajemy nową bohaterkę książki - Evanlyn. Bardzo ciekawa i tajemnicza postać można powiedzieć, że wprowadzi lekki zamęt. W tym właśnie momencie muszę pogratulować autorowi książki - Johnowi Flanaganowi znakomitego pomysłu na dalszą kontynuację powieści, ponieważ dalsze losy bohaterów sprawiają, że tę książkę po prostu ubóstwiam. Celowo nie napiszę co było dalej aby, po tej recenzji zostawić lekki niedosyt po to by zachęcić jak najwięcej osób do zabrania się za czytanie serii Zwiadowcy.
Na koniec, zanim zapomnę ;) , muszę na pewno pogratulować jeszcze autorowi tej powieści znakomitego pomysłu na świat przedstawiony w książce. Ciekawe krainy, między innymi sama ojczyzna głównego bohatera Willa, czyli Araluen, jest fantastycznie opisana i przedstawiona, co z resztą można zobaczyć, gdyż na początku powieści jest jedna strona przeznaczona właśnie na mini mapę. Zanim, mam nadzieję przejdziecie do czytania kolejnej recenzji jakieś książki na tym blogu, dodam tylko, że naprawdę jest to jedna z tych bardziej wartościowszych i sensowniejszych powieści jakie w życiu czytałam, a możecie uwierzyć mi, że na koncie mam mnóstwo przeczytanych książek i tych lepszych, i tych gorszych, o czym w najbliższym czasie przekonacie się śledząc dalej tego bloga.
Tytuł: Zwiadowcy. Płonący most
Autor: John Flanagan
Seria: Zwiadowcy tom 2
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 301Ocena: 10/10
Autorka recenzji: Alice
0 komentarze