„Wydawać by się mogło,
że w świecie, w którym umarli powstają z grobów, a słowa „życie” i „śmierć”
tracą swoje znaczenie , nie ma już miejsca na miłość. Martwy R nie pamięta
swojej przeszłości. Jest zombie i działa instynktownie, dopóki nie spotka na
swej drodze wyjątkowej dziewczyny z krwi
i kości. Julie staje się promykiem światła w szarym krajobrazie R. I
choć serce chłopaka od dawna nie bije, w jego wnętrzu zaczyna rozkwitać… życie.”
Wiecznie żywy był
jedną z przyjemniejszych i fajniejszych książek, które czytałam. Na początku
powiem, że jest dość duża różnica pomiędzy filmem, a powieścią. Zostałam
wciągnięta od razu, jak zaczęłam czytać. Język jest bardzo prosty, ponieważ opowiada
zombie. Nie ma tam wielkich, wewnętrznych monologów i przemyśleń. Jedyna rzecz
jaka mi przeszkadzała t pojawiające się co jakiś czas przekleństwa.
R to postać mało skomplikowana, ponieważ jest zombie. Na
szczęście nie myśli tylko o mózgach tylko o innych ważnych rzeczach. Z opisu
wygląda na całkiem przystojnego, nie licząc atutów zombie( zgniłe usta itp.).
Jego „życie” było proste dopóki nie poznał Julie. Zaczął wyczuwać w sobie
zmiany. Czy uda mu się wyjść z zarazy czy na zawsze pozostanie żywym trupem?
Julie to piękna blond włosa dziewczyna, która mieszka w
Twierdzy. Zostaje złapana przez R w wieżowcu , w którym z przyjaciółmi szuka
lekarstw. Jest bardzo dynamiczna. Niestety nie wiemy co myśli. R na początku
traktuje, jak bezdusznego potwora, ale potem zaczyna się rodzić pomiędzy nimi
dziwne uczucie.
Jest to bardzo fajna książka, która jest stworzona dla osób,
które lubią miłość z akcją. Nie odrzucajcie tej powieści z powodu zombie. Tu
akurat żywe trupy zauroczą Was, tak jak mnie. Fanom filmu na pewno się spodoba.
Tytuł: Wiecznie
Żywy
Autor: Isaac Marion
Wydawnictwo: Replika
Stron: 307
Ocena: 9/10Autorka recenzji: Hayles
0 komentarze