„Robert Neville jest
być może ostatnim człowiekiem, który przeżył nieuleczalną zarazę. Wszyscy inni-
mężczyźni, kobiety, dzieci- dotknięci mutacją, zmienili się w złaknione krwi
nocne stwory, nieustannie próbujące go zabić.Za dnia krąży po mieście, zbierając
zapasy i rozpaczliwie szukając ocalałych, wierząc, że gdzieś tam są. A
tymczasem zakażeni czają się w mroku, śledząc każdy jego krok i czekając, aż
popełni błąd…”
Niesamowita książka. Mimo, że napisana została w ’54 bardzo
mi się podobała. Starsze spojrzenie na wampiry było inne od teraźniejszego. Nie
było tam Zmierzchowych krwiopijców,
tylko niepowstrzymujące się przed niczym nocne bestie. Początek był nudny i nie
zachęcał, lecz później akcja była zwarta i zaskakująca. Dla osób, które
oglądały film mówię, że powieść jest inna. Niestety koniec nie należy do
wesołych zakończeń. Aż zamurowało mnie. Jak odłożyłam książkę łzy zaczęły mi
lecieć po policzkach. Jednak powieść pokazuję nam wytrwałość jaką oznaczał się
główny bohater. Również miał wielką wiarę w to, że znajdzie pozostałych nie
zarażonych ludzi. Oryginalny pomysł przemienienia się w wampira.
Sama postać Roberta Neville nie spodobała mi się na
początku. Był pesymistą, który pogrążał się w piciu whiskey. Jednak później
można było zobaczyć zmiany, jakie w nim się pojawiały. Zaczął się czymś interesować
i starał się zrozumieć dlaczego wszyscy ludzie zmienili się w potwory łaknące
krwi. Niestety jego koniec jest tragiczny.
Innymi bohaterami to były wampiry, które miały jeden największy
cel, a mianowicie zabić Roberta. Ich wygląd był inny niż na przykład w Zmierzchu. Nie były to krwiopijcy z nadprzyrodzonymi
mocami. Mi one trochę przypominały zombie.
Tytuł: Jestem
Legendą
Autor: Richard
Matheson
Wydawnictwo: MAG
Stron: 224
Ocena: 9/10
0 komentarze